Ostatnio cierpię na chroniczny brak czasu. Odkąd załapałam prace dodatkową (która będzie się ciągnąć przez 2 miesiące jeszcze) to w tygodniu wychodzę o 6.30 do pracy, po pracy biegnę na tą dodatkową, do domu wracam ok. 19, w soboty pracuję. I jak wracam to padam na ryjek i marzę o kąpieli i łóżku.
A tu posprzątać trzeba (a raczej nieco ogarnąć), nadrobić zaległości rodzinne. Zaczynam roznosić zaproszenia na ślub, więc i na to muszę jakoś czas znaleźć...
Na szczęście niedziele mam (przeważnie) wolne. I w niedzielę trzeba nadrobić zaległości w:
- czytaniu- dawno już zaczęłam czytać "Miłość po polsku" Gretkowskiej i nie daję rady dokończyć. Chyba jutro musi nadejść ten czas ;)
- internecie: blogi- nie udaje mi się Was poczytac dokładniej- za co niniejszym przepraszam, a na Forum Kobiet moderatorka powinna wpadać częśniej ;)
- dekupażu- drewniane jajka mają tylko trawkę namalowaną, 2 świeczki czekają na zrobienie czegoś wielkanocnego, butelka czeka na lakier, 2 skrzynki na pomalowanie, zrobienie pęknięć i lakier (a wlaśnie jaki lakier kupić pod crackle dwuskładnikowe?).
A teraz przedstawiam rezultaty ostatnich dwóch niedziel (przynajmniej świeczki dokańczam, bo resztę robię "po trochu" ;)):
Pierwsza świeczka:
Druga:
I trzecia- jak dla mnie wygląda na bożonarodzeniową, ale tak chciała klientka, a wiadomo, że klient nasz pan ;)))